Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołączenie zajmie Ci mniej niż minutę – a zyskasz znacznie więcej!

    Dostep do bota wrestlingowego AI
    Rozbudowane zabawy quizowe
    Typowanie wyników nadchodzących wydarzeń
    Pełny dostęp do ukrytych działów i treści
    Możliwość pisania i odpowiadania w tematach oraz chacie
    System prywatnych wiadomości
    Zbieranie reputacji i rozwijanie swojego profilu
    Członkostwo w najstarszej polskiej społeczności wrestlingowej (est. 2001)


    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

     

TNA - Slammiversary [Spoilery i przypuszczenia]


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.05.2008
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Heel turn? Samoa Joe to był smiech... pierw niszczyl wszystkich z MEM po tym jak go popsuli a teraz daje Kurtowi pas? Big żal. Ogólnie walka podobała mi się BARDZO, to jak Foley czekał na początku, potem dał JJowi się spinowac też było super :P. Wieszosc walki AJ spedził spiąc za ringiem co było smieszne poniewaz przewaznie to on dostaje najlepsze akcje do wykonania w meczu. Bardzo ciekawe akcje, bródka Kurta też fajna : P. Ogólnie może troche koloryzuje ale na prawde podobało mi się to PPV, chyba lepszego w tym roku nie widzielismy [iMO].

 

TNA World TAG TEAM match był też dobrze zabookowany, kickouty Beer money są zajebiste... dobrze dodany British Invasion jeszcze bardziej podniosł poziom walki.

 

Morgan vs Sting taki sobie krótki syf, ogólnie to dziadek powinien wyjsc w polowie meczu i powiedziec I Quit, te nieudolne wykonane finishery były załosne.

 

Monsterball intergander był OK, troche dziwnie zabookowane że to babka łapała najgorsze bumpy... ogólnie to partnerka Abyss'a chyba niczym nie oberwała... a Raven i Daffney co chwile czym obrywali... ciekawa walka i chyba jedyna ktora podobała mi sie z serii falls count anywh[o]re ;)

 

Daniels vs Dougglas [nie wiem jak to sie pisze ; <] walka słaba ale to pewnie początek ich programu wiec nie mozna bylo sie spoedziewac czegos fajnego.

 

TNA X Division

Po walce Tag teamowej moim zdaniem najlepsza walka gali, fajne spoty z drabinami lecz końcówka słaba.. szczegołnie jak Lethal lezal pod drabina chyba z 5 min ;[.

 

Jak już wspominalem PPV bardzo mi sie podobało i na pewno koloryzuje i markuje.

Sorry za bledy ale cos mi sie skopało z altem.

Time to retire - i will join TNA.
  • Odpowiedzi 55
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • -Raven-

    4

  • The Wizard

    3

  • estevez

    2

  • K-PEL-K

    2

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  933
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  22.06.2005
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Końcówka to już był prawdziwy Vince Russo Classic.

 

Co racja to racja. Klasyczny "swerve for the sake of swerve". Najgorsze że ten rodzaj heel-turnu nie pomaga wrestlerowi. To nie tak że Joe zmasakrował bezbronnego bohatera, usunął mu dywan spod nóg, podstawił nogę czy zdradził. Nie. To jest heel-turn pod tytułem "jestem głupią cipą, pomogę wbrew logice, historii i własnemu interesowi swojemu odwiecznemu rywalowi". Takie coś nie przysporzy heatu Joe, raczej jeszcze bardziej go udupi, ochłodzi reakcje i ogólnie zieeew kiedy ten dziwny tłuścioch z tatuażem z gumy do żucia pojawi się przed publicznością. A przecież jeszcze półtora roku temu miał zadatki na bycie money drawem. Wątpię żeby Tazz cokolwiek tu pomógł. Ale co poradzić na mentalność robienia niespodzianek na PPV by nabić o jedną dziesiatą rating TV? Fire Russo! ;)

"This liver gave me an excellent additional 8 year run" - Superstar Billy Graham

156748212945e09151e9b78.jpg


  • Posty:  159
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.12.2007
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Moim zdaniem mocne PPV od TNA nawet lepsze od Lockdown.Może lekkie rozczarowanie że to nie Creed wygrał (coraz bardziej przekonuje się do tego chłopaka xD) no ale takto wszystko git i również mi się podobała walka Stinga i Morgana chociaż chciałem żeby wygrał Morgan i Sting zaczął feudować z MEM!Ale naprawde dobre PPV!!! :P :P 8)

  • Posty:  332
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  02.01.2006
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Nie mam ochoty rozpisywać się na temat każdej walki z osobna, ale muszę przyznać iż 7 rocznica TNA jest bardzo udana. Większość walk była co najmniej dobra. Nawet Sting vs. Morgan oglądało mi się całkiem ciekawie, taki pojedynek old vs young czy small vs big. Największym minusem PPV jest to, że ... Suicide zatrzymał pas. Tak nie trawię tego gimmiku ze szok. Wielkie propsy dla Raven'a.

 

Wszystko pięknie ładnie, ale finał main event'u to nawet nie jest minus to jest po prostu dno. Nie mam zielonego pojęcia co robią z tym Samoa Joe, naprawdę i on jeszcze daje się. Najpierw był cipciakiem a nie mistrzem a teraz oddaje pas dla swojego prawdopodobnie największego przeciwnika w TNA. Jak już ktoś wcześniej napisał, że jest to Finger poook of Doom tylko w większej wersji. Jeśli chcieli zrobić heel turn Samoa Joe (co mi też by nie przeszkadzało) to nie mogli wykorzystać do tego AJ Styles'a, że niby dla Joe ważniejsze, żeby ktoś z Originals'ów TNA miał pas i osłania AJ'a, aby wszedł sobie spokojnie na drabinę... jednak BOOM Joe wychujał ziomka, zaatakował i sam zaczepił pas (rozwiązanie też oklepane, ale nie takie jak to). Wtedy jeśli już Joe miałby się zbratać z MEM mogłoby wyjść jakoś na Impact'ach. Całe PPV a ten "drobny" szczegół sprawia, że już na te PPV patrzę spod byka hehe. To, że Samoańczyk zrobił to co zrobił na początku walki wyjaśnił Teney czy West, że dzięki temu Angle mógł już zaczepiać pas i niby to wszystko jest logiczne. Ogólnie kiedy na drabinie Joe oddał pas dla Kurt'a to śmiałem się :lol: . Sam fakt może i mnie zaskoczył, bo nie spodziewałem się takiego rozwiązania, jednak taki denny sposób ani trochę.

 

Czytałem gdzieś tutaj też, że TNA zjada WWE. Takimi rozwiązaniami to dla WWE TNA nie może pucować butów. Owszem poziom gali wrestling'owy był dobry, ale ten sport to nie tylko walki, ale też storyline'y a tym bardziej kiedy chcą być jak WWE.

Ganso Puro Czub :).

53373727349a4521b35993.jpg


  • Posty:  10 346
  • Reputacja:   361
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows
  • Styl:  Jasny

1. Suicide vs. Consequences Creed vs. "Black Machismo" Jay Lethal vs. Alex Shelley vs. Chris Sabin - całkiem niezły opener, który może trochę potrafił zirytować na początku (wkurzało mnie to, kiedy wszyscy, kolektywnie pastwili się nad Suicide'em, nawet face'owy team - Lethal Consequences), ale później rozkręcał się z minuty na minutę. Było szybko, spotowo i dramatycznie. Jak zwykle klasę pokazali MCMG, którzy po prostu brylowali (chociaż śmieszne były te zagrywki, kiedy jeden dał się spinować drugiemu, żeby ten zgarnął pas. W końcu walka była o indywidualny tytuł a więc mogli darować sobie takie "gesty koleżeństwa", bo było to dla mnie naciągane:>). Pozostała trójka także jednak nie odstawała poziomem a więc było spoko. Dobra walka jak na opener, potrafiąca wkręcić widza (zwłaszcza pod koniec).

 

2. Christopher Daniels vs. Shane Douglas - Douglas po raz kolejny udowadnia, że najwyższy już czas pomyśleć o wrestlingowej emeryturze. Denna walka i beznadziejna forma Shane'a, z którego nawet Fallen Angel nie był w stanie nic wycisnąć. W tym pojedynku nie było nic, co można by było skomplementować. Dno i garć mułu.

 

3. Angelina Love © vs. Tara - całkiem nieały debiut Victorii na PPV i nienajgorsza walka pań. Od dawna jestem fanem Victorii i zawsze wkurwiało mnie to, jak Vince ją szmacił za to, że nie jest plastikową laleczką, dlatego też miło było zobaczyć jak w końcu ktoś pozwala jej rozwinąć skrzydła i daje zaprezentować jej niemałe umiejętności.

Niestety Tara, jako nowelas w TNA, nie mogła zbyt poszaleć w starciu z mistrzynią knockouts'ów i była notorycznie gaszona przez "wspierające" Angelę - Madison i Velvet. Pomimo tego (oraz przegranej) - Victoria i tak pozostawiła po sobie bardzo dobre wrażenie i spokojnie zamiesza jeszcze w kobiecej dywizji TNA. Ja tam z chęcią zobaczyłbym jej feud z Kong albo Taylor Wilde.

 

4. Abyss & Tylor Wilde vs. Raven & Daffney(w/Dr. Stevie) - walka z niewykorzystanym potencjałem, która zamulała przez 70% czasu trwania, ale końcowka była dramatyczna i nieprzewidywalna, co troszkę zatarło złe wrażenie.

Raven zupełnie bez formy, Daffney prawie w ogóle nie było widać, Abyss - standardowo jak to ostatnio (czyli nienajlepiej) i Taylor, która stosunkowo podobała mi się w tej walce najbardziej, bo jak na kobietę, to pokazała się z całkiem dobrej strony w tego typu walce (zaprezentowała kilka fajnych spotów).

Jak na walkę z taką stypulacją, to konkretnego hardcore'u było mało. Dopiero w końcówce zaczęło być ostro. Niezłe były te wszystkie motywy, kiedy Richards powstrzymywał sędziego przed odklepaniem (irytujące, ale też dodające też dramturgii). Już myślałem, że heele wydymają Monstera i Wilde, ale jednak zabookowano nam happy end. Szacun dla Daffney, która zaliczyła całkiem ostrego bumpa jak na babkę.

 

5. Sting vs. Matt Morgan - przyznam szczerze, myślałem że będzie gorzej. Sting zamulał standardowo, ale całkiem nieźle zabookowano Blueprinta, który przez całą walkę masakrycznie zdominował Icona i pomimo przegranej - pozostawił całkiem dobre wrażenie. Fajne były te wszystkie motywy, kiedy Morgan przełamywał wszystkie finishery Stinga. Było to na prawdę imponujące jak na mid-cardera (Matt to przecież nie main eventer a na light'cie kick-outował po Scorpion Death Dropie i luzacko przerwał Scorpion Death Lock!).

Uważam, że końcówka była improwizowana. W momencie kiedy Morgan podniósł Bordena jak do Suplexa, sądzę że zabookowane było, że Stinger ma się przekręcić i w locie skontrować to w Scorpion Death Drop. Icon spierdolił jednak akcję (było to na maksa widoczne, że nie dał rady złapać głowy Blueprinta w locie) i cała reszta to chyba improwizka;)

Reasumując - walka to typowy średniak, ale spodziewałem się, że będzie większe dno.

 

6. Beer Money, Inc. vs. Team 3D© - świetna walka, do jakich standardowo przyzwyczaiły nas te dwa teamy. Zdecydowanie widać, że jest między nimi chemia. Bardzo podobał mi się booking, bo Forsiaści Piwosze - pomimo, że nie są aż tak wypromowani jak 3D - walczyli tu jak równy z równym. Sporo świetnych akcji, dużo ładnych kontr, fajnie budowana dramaturgia (do końca nie było wiadomo, kto będzie górą) i... niepotrzebny udział Britisch Invasion w końcówce. Liczyłem na to, że Beer Money w 100-u procentach czysto pokonają Team 3D i przejmą po nich schedę (ostatnio konkretnie są promowani) a tu końcówka była mocno kontrowersyjna, bo niby Forsiaści Piwosze uzyskali czysty pin, ale gdyby nie Angole, to Team 3D wcześniej zakończyłby tą walkę na swoją korzyść. Nie zmienia to jednak faktu, że sama walka była na prawdę konkretna.

 

7. Kurt Angle vs. Mick Foley© vs. AJ Styles vs. Jeff Jarrett vs. Samoa Joe - kolejna, nierówno zabookowana walka, gdzie początek był mega sleeperem a końcówka - masakrycznym thrillerem:) Walka wolno się rozkręcała i po pierwszych 10 minutach zaczęło mi się już ziewadło włączać, ale dalsza jej część była na preawdę solidna - obfitująca w efektowne spoty i dramatyczne zwroty akcji oraz zaskakujący finisz.

Wkurzało mnie, że Foley został rozpisany jak zwykła cipa, która chce tylko przetrwać. Nie było w nim tego szaleństwa jakie pamiętamy z innych Fedów (ogólnie wkurwia mnie to jak prowadzona jest jego postać w TNA. Ani to zabawne, ani też ciekawe) i mocno odstawał na tle reszty wrestlerów. Jak zwykle najbardziej musiał się poświęcać AJ (dajcie mu kurwa w końcu ten tytuł. Przecież chłopak jest o 2 klasy lepszy od 90% wrestlerów występujących u Dixie!) i kupować bumpsy. Angle - z nieogolonym łbem i twarzą - wyglądał jak dziad borowy:) Te jego teksty przed walką, że w tym pojedynku zależy mu wyłącznie na dopadnięciu Joe (w ustach faceta, który "poświęcił małżeństwo" dla zdobycia title'a, brzmiało to conajmniej... dziwnie) były baaardzo podejrzane, chociaż za cholerę nie przewidziałbym, że Joe przejdzie na stronę MEM i da wygrać Angle'owi. Przyznam, że troszkę podejrzewałem, że ktoś się poświęci dla kogoś, ale stawiałem, że to jednak Jarrett pozwoli zdobyć pas AJ'owi, żeby tytuł trafił w ręce "originalsów".

Co do samej walki, to mam do niej mieszane uczucia. Początek był bardzo słaby a końcówka bardzo dobra, tak więc chyba arytmetycznie main event należałoby nazwać średniakiem. Dla mnie jednak pojedynek raczej na plus, chociażby za dramaturgię i nieprzewidywalność.

 

Reasumując - dziwne PPV, które ciężko mi jest ocenić jednoznacznie. Były na prawdę dobre walki (opener, pojedynek o pasy tag team), były gnioty (Daniels vs. Douglas), ale najwięcej było jednak walk z niewykorzystanym potencjałem, które nie były złe (a nawet wręcz przeciwnie), ale miały szansę (niewykorzystaną) by być o wiele lepszymi. Najlepszym przykładem jest tu bardzo nierówny main event i taki sam Mosters Ball, po których spodziewałem się o wiele więcej.

Jeżeli miałbym określić Slammiversary jednym słowem, to byłoby to chyba: "średniak". Na pewno było lepsze od Sacrifice, ale daleko mu do np. LockDown.

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  1 692
  • Reputacja:   24
  • Dołączył:  13.04.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android
  • Styl:  Ciemny

Przede wszystkim trzeba zacząć od tego, że kolejny raz PPV TNA wyglądało na prawdę konkretnie na papierze. To nie WWE gdzie walki już w karcie mnie nie przekonują (chociaż swoją drogą gale idą w dobrą stronę), tu od razu chce się oglądać.

 

Już opener zapowiadał dobrą galę. Fakt, trzeba się zgodzić z tym, że momentami walka lekko zamulała, bo były nietypowe jak na walki X-Division przestoje. Zrównoważyły nam to dobre spoty (szczególnie podobał mi się Sliced Bread na ring apron). Średnio przemówiło do mnie zakończenie, bo trochę słabo realistyczne jest to, że Lethal spokojnie dał sobie zarzucić na plecy drabinę i nie zrzucał jej z siebie przez dłuższy czas. Tak czy inaczej - innowacyjne. Reasumując - King of The Mountain jest stworzony dla X-Division i oby częściej tacy wrestlerzy brali udział w tym gimmickmatchu.

 

wkurzało mnie to, kiedy wszyscy, kolektywnie pastwili się nad Suicide'em, nawet face'owy team - Lethal Consequences

 

W moim odczuciu od samego początku angle'a z odkryciem tożsamości Suicide'a Lethal Consequences przestali być typowo face'owym teamem. Dla mnie to tweenerzy.

 

Second Chance Match był nudnawy, ale spodziewałem się tego, bo przecież Shane Douglas prezentuje zupełnie inny styl niż Daniels. Wynik przewidywalny, ale jestem przekonany, że to nie koniec tej sytuacji i będziemy mieć walkę o kolejną szansę :)

 

Tara vs Angelina to walka, po której spodziewałem się więcej. Podobała mi się, ale znając potencjał Tary (szczególnie po tym co pokazywała na iMPACT'ach, spodziewałem się więcej). Tutaj muszę przyznać, że Tara jak na swoje 38 lat prezentuje się wręcz rewelacyjnie jeśli chodzi o wygląd. Nie dał bym jej tyle :) Brakło mi w tej walce interwencji Kong, która przecież miała nadal rachunki do wyrównania z bandą Angeliny. Dodało by to emocji bez wątpienia.

 

Mixed Monster's Ball, mimo iż nie brakowało w nim przestojów również w finalnym rozrachunku wypadł w moich oczach świetnie. Jak przy openerze wszystko uratowały świetne spoty, przede wszystkim w wykonaniu pań (vide splash na stół Taylor, czy lądująca w pinezkach Daffney - szczena mi opadła po samą podłogę i chętnie bym razem z fanami na sali krzyknął T-N-A!) Fajnie, że mimo tylu nieczystych heelowych zagrywek wygrał Abyss i Wilde. Szacunek dla obu pań, bo mimo że Daffney nie prezentuje wielkich skillsów, to jej gimmick jest świetny i lubię ją oglądać na ekranie.

 

Kolejna walka, to moim zdaniem, najgorsza walka gali. Cieszyłem się, że ją zabookowano, bo to odmiana by lider głównej stajni w TNA walczył z midcarderem. Widać było brak chemii i kilka urywków tej walki na 100% pojawi się w kolejnej Botchamanii :) Porażką było dla mnie wybicie Morgana jeszcze przed drugim klepnięciem sędziego po Scorpion Death Drop, jak i bardzo szybkie wydostanie się ze Scorpion Deathlocka. Spieprzona końcówka była tylko gwoździem do trumny tej walki.

 

Dalej mamy walkę o pasy Tag Team. Nie ma co dużo pisać, gdy te dwa teamy są razem w ringu, bez wątpienia będzie dobry mecz. Właśnie dla takich walk, będę zawsze bronił Team 3D jako ekipy, która jeszcze długo powinna pozostać w ringach TNA. Zabawnie tylko wyglądał skok Raya z narożnika na Brytyjczyków, bo wyglądało to jakby tam zrzucono worek ziemniaków z narożnika :P Muszę przyznać, że British Invasion to konkretny heelowy skład, który w pełni kupuje. W końcu znaleziono odpowiednie miejsce dla Magnusa, którego poprzedni gimmick był dramatyczny:) Nie kupuje tylko tego Terry'ego, bo jest poprostu żenująco słaby (pamiętacie te jego stompy z któregoś z iMPACT'ów?) Cieszy mnie, że pasy wróciły do BM, bo to obecnie mój ulubiony team w TNA.

 

Main event również ciekawy, a zakończenie mega zaskakujące. Czyżby to oznaczało, że Joe trafi do MEM? Teoretycznie pasuje, bo był mistrzem świata. Fakt, że trochę to dziwnie wyszło, ale były emocje do końca. Jeszcze wracając do Kurta... broda spoko, ale z nieogoloną głową wygląda już faktycznie jak dziadek, powininen to sobie darować:) Kurt jako mistrz? Świetna sprawa, bo był chyba najlepszym mistrzem TNA w ostatnich latach.

 

Ogólnie - bardzo dobre PPV, przyjemnie się oglądało i oby takich więcej:) I Russo wcale aż tak bardzo nie ssie :) Wiem, kontrowersyjna opinia:)


  • Posty:  159
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.12.2007
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Jeszcze mnie tak jak wszystkich zdziwił ME a dokładnie Samoa Joe który oddał Kurtowi pas.Hehehe ciekawe jak Joe będzie wyglądał w garniaku xD.Noi MEM teraz ma naprawde mocny skład! :twisted:

  • Posty:  93
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  09.03.2008
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Kilka luźnych przemyśleń o Slammiversary.

 

Osobiście kupuję sytuację z Joe i oddawaniem pasa. Zaskoczenie, dla wielu forumowiczów totalnie nie na miejscu i mało logiczne, mi osobiście bardzo odpowiada. Przed samym finałem main eventu, całemu show stawiałem ocenę w granicach 4. Po tym jak Joe oddał pas Angle'owi, ocena podskoczyła automatycznie o pół stopnia w górę. Mamy tu na forum temat dotyczący zaprzestania oglądania wrestlingu. Ja w nawiązaniu do niego, napisałbym, że zakończyłbym oglądać "wolną amerykankę" w momencie, gdy przestałaby mnie zaskakiwać (niezależnie, czy pozytywnie czy negatywnie). Tutaj mieliśmy coś w rodzaju, całkiem nawet sporego, zaskoczenia. A to czy było ono logicznie czy nie - to już inna sprawa. Pamiętajmy - to jest wrestling. Tutaj wiele spraw jest mało logicznych (począwszy od niektórych movesów po storyline'y). Nawet więcej - musi mieć niewiele z racjonalnym rozumowaniem. Pewnie napiszę teraz kontrowersyjne zdanie, ale w moim przekonaniu końcówka walki o TNA Heavyweight title, poza, podkreślę to jeszcze raz - rzetelnym, sporym zaskoczeniem, miała w sobie iskrę wrestlingowego (w wymiarze bookingu i rozwiązań walk) geniuszu.

 

Co do poszczególnych walk:

 

Opener X dywizji - zupełnie fajny, dobrze zrobiony match. Długość nadała mu nieco sznytu; dywizja X oczywiście nie jest tym co dawniej, ale może właśnie przez takie walki, mozolnie odbije swoją pozycję. Owszem - zgadzam się - lekki niesmak pozostawia tytuł dla Suicide'a, ale mimo wypalenia się tego gimmicku, pas jest i tak w lepszych rękach niż był jeszcze całkiem niedawno (Sheik Abdul Bashir).

 

Daniels - Douglas - miał być syf i był syf. Taki przerywnik po to, by skoczyć po piwko.

 

Angelina Love - Tara - TNA zrobiło bardzo dobrą inwestycję zatrudniając Victorię. Dywizja Knockouts jest całkiem silna w obecnym momencie i kto wie, może przez takie właśnie transfery, nawet ci, którzy rzadko oglądają walki kobiet, lookną od czasu do czasu co się tam dzieje. Liczę na rozwój feudu, jest w nim nawet całkiem niezły potencjał. Także szkoda mi Tary, która nie miała okazji pokazania swoich umiejętności.

 

Monsters Ball - całkiem pozytywnie zaskoczony byłem po walce. Spodziewałem się hardcore'u skrojonego na miarę TV, a było zupełnie w porządku. Powiem nawet, że jak na standardy main streamu, to to był spory hardcore. Przyłączam się do peanów nad występem pań - Daffney - za przyjęcie sporej ilości bumpsów, i dla Taylor - ot choćby za ten splash na stół. Zresztą dzięki takim walkom, ta druga pani coraz bardziej mi imponuje i na razie przewodzi wśród moich ulubionych Knockouts.

 

Sting - Morgan - do połowy była ta rzetelna walka. Od czasu gdy Stinger spartolił Scorpion Death Dropa, rzeczywiście się popsuła, ale i tak pozostawiła lepsze wrażenie niż Daniels - Douglas. Storyline prowadzony trochę od niechcenia, walka wrzucona do karty na ostatnią chwilę, ale może wreszcie zaczyna się coś dziać i w końcu dziadki zaczną jobbować młodym gniewnym, także na PPV.

 

Team 3D - Beer Money - wielki "respect" dla obu tag teamów. Solidny wrestling. Bez ekstra fajerwerków, ale skuteczny i może, a nawet powinien się podobać. TNA na dzień dzisiejszy tag teamami stoi. Zarówno Team 3D jak i Beer Money pokazali pełnię swoich umiejętności, wykonali chyba wszystkie movesy jakie mają w arsenale. Taką wygraną Beer Money kupuję o wiele bardziej, niż te, które były osiągane poprzez uderzanie przeciwników w głowę butelką po piwie. Zwycięstwo dzięki British Invasion - nieczyste, ciągle wpisujące sie w gimmick Piwoszy jako kanciarzy - ale jakby mniej kłujące w oczy. No bo przecież nawet heelowie muszą od czasu do czasu "w miarę" czysto wygrać.

 

Heavyweight title - o kontrowersjach już napisałem. Natomiast o samym pojedynku: muszę przyznać, że momentami zastanawiałem się, czy nie jest lepszy od Openera (a takie rzeczy - pojedynek o mistrzostwo Dywizji X gorszy od tego o Heavyweight title - śnią się niewielu filozofom). Elbow drop Foley'a z klatki - pierwsza klasa. Dramaturgia, spoty, ale i owszem także pewne nieścisłości. W tym miejscu należałoby także pamiętać o specyfice stypulacji. Widowiskowej, ale także trudnej dla wrestlerów. Nie mam zastrzeżeń do zawodników, każdy pokazał się z dobrej strony jeśli chodzi o movesy. Gdyby w wrestlingu wygrywał ten, który poświęcił się najbardziej, to oczywiście pojedynek wygrałby bez wątpienia AJ Styles. Faktycznie jest on troche marnotrawiony. Może właśnie teraz - po "heel turnie" Joe - będzie wreszcie prawdziwym main eventerem. A co do samoańczyka - nie wiem czy tylko ja odniosłem takie wrażenie, ale czy przypadkiem od jakiegoś czasu - Joe nie "zmiękł"? Początkowo killer ruszający na przeciwnika by go co najmniej zamordować, a potem, od bliżej nieokreślonego momentu, "fajfus" przepraszający AJ za to, że go pobił? Może gdzieś tutaj, jeśli już tak mocno mamy doszukiwać się logiki w działaniu i prowadzeniu postaci, leży źródło tak drastycznego posunięcia?

 

Jeszcze kilka słów co do samej oprawy. Jeśli chodzi o realizatora gali - specjalnie dla niego zaprosiłbym jakiegoś fightera MMA i zorganizował post show match właśnie z tymże realizatorem. Jeśli już potrfię zrozumieć, dlaczego w trakcie obu King of the Mountain matchy ekran był dzielony na dwa (ale i tak w fatalny sposób - z samych walk uleciało mi co najmniej kilka spotów) to już takie samo działanie w walce tag teamów woła o pomstę do nieba. Po cholerę mi widzieć jak British Invasion komentują match, zamiast samego matchu?

 

A co do Dona Westa i Mike'a Teney'a - owszem - nie są to żadne orły komentatorstwa wrestlingowego. Pierwszy z wymienionych panów, nawet jakby na siłę, próbuje być colour comentator. Jakkolwiek wychodzi mu to żenująco, to czasami przekracza granicę tak bardzo, że surrealizm jego tekstów, mnie nawet śmieszy.

 

 

Tyle o jednej z ważniejszych w roku gal PPV TNA. Trzymając się tego co napisałem na początku...

ocena gali w skali szkolnej: 4+

 

Szanujący się fan wrestlingu, choć nie wiem jak bardzo psioczyłby na TNA, powinien zobaczyć tą galę. Choćby, żeby się przekonać, co tam w Nashville piszczy.


  • Posty:  1 623
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.05.2009
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Gala faktyczznie bardzo mocna wedlug mnie to byla najlepsza gala w tym roku. Jedynie Wrestlemania byla lepsza. W walce Monsters Ball byl wiekszy hardcore niz na Extreme Rules. Uwazam tak jak moj przedmowca. Kazdy szanujacy sie fan wrestlingu powinien zobaczyc ta gale

1 miejsce w typerze TNA w 2011 r

 

http://total-nonstop-action.blogspot.com/ --> najlepszy blog o TNA

 

Fan wrestlingu od 25.02.2005r

 

Reprezentant TNA Originals


  • Posty:  753
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  02.07.2008
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Przyznam , że te PPV nawet mi się podobało , choć kilka walk mogło być lepszych . Ale po kolei ... Opener stał na wysokim poziomie , cruisweighterzy kolejny raz ( co już powoli staję się tradycją ) stworzyli świetne widowisko . Początek może nie był zbyt ciekawy ( siła złego na jednego jak to mówią ) , ale to co się działo potem , było po prostu rzeźnią . Świetnych spotów było masa , ale kilka szczególnie zapadło mi w pamięci ( szczególnie crossbody Sabina z tej budki , która służyła do kar , elbow drop Lethala na Sabina , czy Sliced Bread Shelleya na Creedzie ) . Zdecydowanie było na co popatrzeć , a momentami akcje działy się jedna po drugiej , że trudno było nadążyć . Szkoda , że końcówka nie była już taka dobra , odnosiłem wrażenie , że Creed i Lethal zdecydowanie zbyt długo leżeli bezczynnie wtedy , gdy Suicide zawieszał pas . Ogólnie jednak opener był zdecydowanie na plus , mam taką małą nadzieję , że na następnej gali Amazing Red również dostanie szansę walki o pas . Szkoda , że następna walka , była już zdecydowanie gorsza . Oglądałem Douglasa na jednej tygodniówce TNA i facet wogóle mnie nie przekonał , na tej gali również delikatnie mówiąc nie zachwycił . Walka była cholernie nudna i z niecierpliwością czekałem , aż Daniels zakończy ta walkę . Stało się to na szczęście dosyć szybko , po ładnym Moonsaulcie Fallen Angela . Divy przewinąłem i nadszedł czas na walkę Abyss & Tylor Wilde vs. Raven & Daffney. Walka była całkiem niezła , choć moim zdaniem trochę za dużo było obijania się poza ringiem i okładania się koszami . Fajnie wyszedł jednak splash Taylor na Daffney , dobrze też , że wykorzystano pinezki . Liczyłem na to , że Raven pokaże się z lepszej strony , jedno DDT to stanowczo za mało . Ale końcówka całkiem fajna z Black Hole Slam na pinezki . Nice . Fajnie zapowiadała się się kolejna walka , przynajmniej teoretycznie . Morgan miał zwycięstwem zapewnić sobie przepustkę do Main Event Mafia , więc wydawało się , że będzie ciekawie . Pojedynek jednak był mocno średniawy , Morgan przez większą część dominował , ale na końcu Sting załatwił sprawę Scorpion Death Dropem . Z przyjemnością oglądałem za to kolejną walkę tag teamową . Sporo się działo , oglądaliśmy sporo świetnych akcji zarówno ze strony 3D , jak i Beer Money . Walka była bardzo wyrównana , szkoda tylko , że Beer Money nie wygrali do końca czysto ( no , ale to w końcu zrozumiałe Beer Money to heelowie ) . Feud pomiędzy British Invasion a 3D nadal pewnie będzie się rozwijał . No i nadszedł czas na ostatnią walkę , czyli na Main Event o TNA World Heavyweight Title . Początek nie był może zbyt dobry , ale potem z biegiem czasu walka zaczęła się rozkręcać . Można chyba powiedzieć , że wszyscy spisali się bardzo dobrze , nawet Foley , który może i poruszał się trochę ślamazarnie na ringu , ale trzeba przyznać , że zajebiście wykonał kilka akcji ( elbow drop z budki kar – amazing , takie akcje po prostu uwielbiam oglądać ) . Wydaje mi się jednak , że Mick trochę za dużo razy był w tej budce , ale mniejsza o to … Na pochwałę z pewnością zasługuje też AJ Styles – chłopak starał się , wykonując swoje efektowne movesy ( choćby Pele kick , na tę akcję też mógłbym długo patrzeć ) . Przyznam , że markowałem mu nawet trochę pod koniec , nadzieje jednak moje prysły , po tym , jak Joe wykonał na nim Powerbomba . Tak czy inaczej końcówka była dramatyczna , a finisz nieoczekiwany . Ciekawe czy Samoa Joe zasili szeregi Main Event Mafii …

 

Podsumowując : Bardzo przyjemnie oglądało mi się tą galę . 3 walki były świetne ( opener , Main event i walka o pasy Tag team ) , 2 można było przełknąć , a jedna była do dupy ( Douglas vs Daniels ) . Galę oceniam w skali szkolnej na mocne 4 .

" I am born to kill, judge and condemn

I am born to win, slay and maim 'em

I am born to live, fight for glory

I am born to die ... "

1083557911497eeae0dfa61.jpg


  • Posty:  798
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  31.12.2006
  • Status:  Offline
  • Styl:  Klasyczny

Nie ogladam tna na biezaco odkad ciagle w me wlacza dziadki

Ale to ppv bardzo mile mnie zaskoczylo, do rzeczy:

 

Opener swietny!

Co prawda booking Russo jak zwykle zalosny, 4 typow vs Suicide i o zgrozo!! Suicide daje rade...

tak czy siak swietne spoty, szybka walka, najbardziej lubie jak w walkach gdzie uczestniczy wiecej niz 2 zawodnikow w przeciwienstwie do wwe nie ma tak ze 2 walczy a 3 ciagle lezy za ringiem, atu tego nie bylo:)

 

Daniels vs Douglas

krotko: ta walka byla o 2 klasy gorsza niz kazda inna na gali

 

Angelina Love © vs. Tara

nic specjalnego, ale mam wielka nadzieje, ze nie beda szmacic Victorii tak jak w WWE, imo nie grzeszy uroda, ale umiejetnosciami ringowymi zjada 90% div w WWE i 70% w TNA

 

Mixed Monster's Ball

pewnie wiekszosc sie ze mna nie zgodzi, ale imo walka byla fantastyczna;D

bumpsy jakie przyjmowaly laski po prostu wypas;d

szczegolnie respect dla Daffney za akcje z pinezkami

Raven niby wolny, niby to, niby tamto, ale w hardcorze zawsze sie odnajdzie!

Denerwuje mnie to, ze Abbyss jest facem i jest tak szmacony i jego rola w wiekszosci wlak sprowadza sie do tego, zeby go czyms pociac;p

ale to juz temat na osobna dyskusje;p

 

Sting - Morgan

1.Zdziwilo mnie to, ze Morgan az tak przewazal

2.Bardzo zdziwilo mnie gdy wybil sie po finisherze Stinga

3. Icon na emeryture, ciezko sie go oglada w ringu...

Mimo ze narzekam to walka nie byla az taka zla, po prostu przecietna;]

 

 

Team 3D - Beer Money

Kolejsna swietna walka!

Nie wiem, moze sie stesknilem za TNA, a moze ta gala na prawde byla taka dobra?;d

mimo ze Team 3d wygladaja jak 2 tlusciochy to na prawde potrafia niesamowicie zaskoczyc i jestem pod wielkim wrazeniem

beer money rowniez pozytywnie, tylko po jaka cholere wtracali sie Angole?!;[

 

Main Event

zakonczenie to mega zaskoczenie, ale nie zeby mi sie nie podobalo:)

sama walka bez fajerwerkow, jak zwykle AJ najwiecej sie poswiecal i nic mu z tego nie przyszlo

obysmy nie musieli ogladac wiecej w ringu Foleya!!

Angle fajnie wyglada w tym zaroscie i wlosach;d

 

ogolnie gala zaskoczyla mnie bardzo pozytywnie

dalbym mocne 6, w porywach do 7/10

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • KyRenLo
      Teraz to ja już mam podobnie. Zapowiada się na finał Jey vs. Gunther (Walka numer 100) lub LA Knight vs. Gunther. I o ile lubię LA i chciałbym go kiedyś zobaczyć z głównym pasem to nie pasi mi na finałowego rywala Ceny. Uso nawet nie będę komentował. Rozczarował mnie ten jeszcze nie zakończony turniej.
    • KyRenLo
      AEW: Worlds End 2025 Data: 27/12/2025 NOW Arena Hoffman Estates, Illinois
    • Grins
      To akurat mnie rozśmieszyło   
    • xAttitude
      AEW FULL GEAR 2025 NEWARK • Prudential Center • 22.11.2025 ŚREDNIA OCENA WYDARZENIA 8.40 (242 głosów)   Szczegóły Wydarzenia Data: 22.11.2025 Promocja: All Elite Wrestling Typ: Pay Per View Lokalizacja: Newark, New Jersey, USA
    • vieiraa55
      Boże, jak to jest możliwe że Claudio jeszcze nie był WorldChampionem to ja nie wiem. I ta jego nutka FINAL BOSSA  
×
×
  • Dodaj nową pozycję...