Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Horrory


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 210
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Babycall (2011)

 

"Anna i jej ośmioletni syn Anders wprowadzają się do bloku na przedmieściach Oslo, gdzie ukrywają się przed znęcającym się nad nimi ojcem Andersa (i mężem Anny). Sąd zasądził wprawdzie zakaz zbliżania się ojca do Andersa, ale Anna nie zamierza sprawdzać jego skuteczności. Życie z brutalem odcisnęło na niej ogromne piętno, co przekłada się na nadopiekuńczość względem syna. Dodatkową komplikacją jest ścisła kontrola i obserwacja, jaką otoczyła Annę i Andersa norweska opieka społeczna. Sprawdzaniu podlega niemal każdy aspekt ich życia, co samo w sobie nie pozwala na skuteczny powrót do normalności. Paniczny strach o bezpieczeństwo syna powoduje, że Anna kupuje elektroniczną nianię, aby mogła nasłuchiwać odgłosów śpiącego syna z jego pokoju. Urządzenie rejestruje jednak także głosy dochodzące z innego mieszkania, które sugerują, że gdzieś ktoś inny znęca się nad swoim dzieckiem. Anna próbuje na własną rękę dowiedzieć się, czy to, co słyszy dzieje się naprawdę. Na trop naprowadza ją tajemniczy kolega ze szkoły Andersa, który od kilku przychodzi do ich domu i ma coraz większy wpływ na zachowanie jej syna..."

 

Zacznijmy od tego, że tak na prawdę w tym filmie więcej jest z thrillera psychologicznego i dramatu niż z samego horroru, choć elementy tego ostatniego gatunku, także są jednak obecne. Wszystko to jednak nie zmienia faktu, że "Babycall" to dobry przykład "skandynawskiej, solidnej roboty filmowej" i jeżeli widz da się wkręcić w schizofreniczną atmosferę, serwowaną nam przez reżysera - to powinien "bawić się" przednio na seansie, choć "bawić się" to w tym przypadku zdecydowanie nie najlepsze sformułowanie...

Siła "Babycall" leży zdecydowanie w jego klimacie oraz świetnej grze aktorskiej głównej bohaterki. Reżyser bardzo sprawnie kreśli nam ponurą wizję norweskich blokowisk, gdzie klatki schodowe wyglądają jak korytarze w jakimś psychiatryku. W takim otoczeniu, skrzywdzona przez swojego byłego męża, samotna matka, usiłuje wraz z synem powrócić do normalności, po traumatycznych przeżyciach z przeszłości. Jednak nie wszystko idzie jak należy... Kobieta jest nadopiekuńcza i swoim zachowaniem alienuje wręcz syna od "wrogiego świata" na zewnątrz, norweska opieka społeczna niemal tylko czyha (w jej mniemaniu) na najmniejsze potknięcie, aby odebrać jej prawa do dziecka, a na dokładkę poprzez "elektroniczną nianię" kobieta słyszy płacze i krzyki z jakiegoś mieszkania obok, z czego wnioskuje, że któreś z sąsiadów przechodzi właśnie podobny koszmar jaki był jej udziałem. Wszystko byłoby "piękne" i sztampowe, gdyby nie pewne niuanse, które sugerują widzowi, że z Anną nie do końca wszystko może być w porządku... Pewne zdarzenia z jej życia opowiadane ludziom z opieki społecznej - okazują się nieprawdą, kobieta notorycznie nie dotrzymuje obietnic składanych synowi, a pewne rzeczy, które wydaje jej się, że widziała - okazują się być nie do końca takie jak w rzeczywistości... Tak więc, czy Anna jest nadwrażliwą osobą na skraju załamania nerwowego, czy może jednak rzeczy, które widzi i słyszy, to brutalna rzeczywistość dziejąca się "tu i teraz"?

Odpowiedź na to pytanie dostajemy w całkiem niezłej końcówce, którą reżyser jednak trochę skiepścił dodając ostatni akcent, który finalnie łagodzi trochę wydźwięk całości. Nie zmienia to jednak faktu, że zakończenie było dla mnie satysfakcjonująca (choć mogło być jednak lepiej i mocniej).

Jak już wspomniałem wcześniej, jednym z największych plusów "Babycall" jest świetna, wiarygodnie odegrana rola głównej bohaterki, która to potrafi widza poruszyć i spowodować, że wraz z jej Anną, będziemy do samego końca zastanawiać się, co jest tutaj rzeczywistością, a co tylko omamami okaleczonej psychicznie kobiety.

Oczywiście "Babycall" to nie jest pozycja, która utkwi Wam w pamięci na lata, ale jest z pewnością przykładem, jak z dość wyeksploatowanego tematu, zrobić wciągający i potrafiący porwać swoim dołującym, chłodnym klimatem, film - który jak dla mnie bardzo pozytywnie wyróżnia się w zalewie tego typu thrillerów. Jak zwykle, skandynawska szkoła filmowa nie zawodzi. Moja ocena: 7-/10.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/1156-horrory/page/43/#findComment-283416
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...
  • Odpowiedzi 736
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • -Raven-

    142

  • Euz

    59

  • Streetovs

    56

  • Zophael

    40

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  10 210
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

The Divide (2011)

 

"Pewnego dnia wybucha wojna nuklearna. W jednej chwili morze ognia ogarnia całą metropolię. Kilkorgu mieszkańcom apartamentowca udaje się dostać do jego piwnic. Dźwięki walącego się budynku uświadamiają bohaterom, iż znaleźli się w matni, z której wydostanie się będzie graniczyło z cudem. Jedynym pocieszeniem okazuje się to, iż dozorca odpowiadający za funkcjonowanie niektórych urządzeń wieżowca (jeden ze strażaków uczestniczących w akcji ratowniczej podczas ataku na World Trade Center) z jego podziemi urządził nieźle zaopatrzony w żywność schron. Zdruzgotanych rozmiarami nieszczęścia bohaterów otuchą zaczynają napawać dźwięki dochodzące z zewnątrz wskazujące, jakby oprócz nich ktoś jeszcze przeżył. Kiedy wreszcie w drzwiach schronu pojawiają się postacie ubrane w kombinezony chroniące przed promieniowaniem, przerażeni uświadamiają sobie, iż żołnierze wcale nie przybyli po to, żeby ich ratować..."

 

Już na samym początku napiszę, że "The Divide" jest filmem, który podzieli widzów. Jeżeli ktoś jest z gatunku tych "czepialskich" (wyłapujących z radością każde potknięcie reżysera), to powinien sobie seans odpuścić, bo tylko się będzie irytował i... zaniży ocenę temu całkiem dobremu obrazowi. Chodzi mi konkretnie o to, że reżyser do końca nie wyjaśnił kilku - wydawać by się mogło (bo wg mnie były to wyłącznie motywy poboczne, a Pan Gens z premedytacją chciał głównie skupić się na motywach "zezwierzęcenia jednostki ludzkiej") - istotnych wątków w filmie, co dla niektórych (tych, którzy muszą mieć wszystko wyjaśnione od A do Z) może się okazać problemem nie do przejścia. Dla mnie nie było i na filmie "bawiłem" (jakże to nieodpowiednie słowo w przypadku "The Divide"...) wyśmienicie.

Tak jak wspomniałem powyżej, reżyser kontrowersyjnego "Frontiere(s)", po macoszemu traktuje wyjaśnianie tego w jaki sposób doszło do ataku nuklearnego, czy kim byli "Ratownicy" w kombinezonach, bo przede wszystkim zależało mu na pokazaniu zachowania człowieka w ekstremalnej sytuacji, kiedy puszczają wszelkie hamulce moralne, gdy gra toczy się o najwyższą stawkę (przeżycie), a czynów bohaterów najprawdopodobniej nikt nigdy nie osądzi (duże prawdopodobieństwo, że zostali pogrzebani żywcem w tym schronie), tak więc kontrolę przejmuje mroczna strona natury ludzkiej... Pod tym kątem The Divide wypada wyśmienicie, bo klaustrofobiczna atmosfera alienacji i postacie bohaterów zamkniętych w piwnicy, balansujące na granicy szaleństwa - są na tyle sugestywne, że dwugodzinny seans mija w mgnieniu oka, a widz momentami łapie się na tym, że "jedzie" na płytkim oddechu, a po plecach przechodzą mu ciary. Na mnie niesamowicie działają tego typu - prawdopodobne do zaistnienia - sytuacje, a że zdania o gatunku ludzkim nie mam zbyt dobrego, to niemal w ciemno mogę zakładać, że w takiej sytuacji, w jakiej znaleźli się bohaterowie filmu (całkowite odosobnienie, ograniczone zapasy wody i jedzenia, brak szansy na wyjście itp.), bardzo szybko do głosu zaczęłoby dochodzić "prawo pięści", a silniejsze jednostki, bardzo szybko podporządkowałyby sobie te słabsze, nie mając żadnych skrupułów i folgując swoim wszelkim zachciankom. Byłaby to tylko kwestia czasu. Może też dlatego film Xaviera Gensa wywołał we mnie tyle emocji.

The Divide, chociaż w większej mierze epatuje przemocą psychiczną, to nie brak tu także kilku niezłych scen gore, gdzie krew leje się zdrowo. Widz już od samego początku, patrząc na tą całą galerię ścierających się ze sobą postaci i postaw, czuje podskórnie, że jest to jak bomba z opóźnionym zapłonem, która prędzej czy później wybuchnie - zalewając ekran falami szaleństwa i dehumanizacji. Reżyser bardzo sprawnie stopniuje tutaj napięcie, które czerpie wzorce z samej klasyki, czyli od Hitchcoka ("na początku powinno być trzęsienie ziemi, a później napięcie powinno rosnąć"), przez co dwugodzinny seans zupełnie nie nudzi i nie nuży, a mocny finał, oprawiony rewelacyjnym motywem muzycznym - jest jego świetnym zwieńczeniem i solidnym punktem całego filmu (choć osobiście miałbym przynajmniej dwa pomysły na jeszcze mocniejsze "pierdolnięcie" na końcu :wink: ).

Co do aktorstwa, to także nie można tutaj się jakoś bardziej przyczepić. Najlepiej wypadają tu starzy wyjadacze, czyli Rosanna Arquette i Michael Biehn (mocne, bardzo wiarygodnie odegrane role), choć ich młodsi koledzy także dają całkiem nieźle radę i odgrywane przez nich postacie są wyraziste i nieobojętne dla oglądającego (co często szwankuje w tego typu produkcjach).

Reasumując tą krótką recenzję, powiem tylko, że w przypadku The Divide diabeł nie tkwi w szczegółach (bo do tych można by się było czepić), ale w bardzo sprawnej realizacji, w umiejętnym budowaniu napięcia, kreowaniu atmosfery izolacji i beznadziei oraz wywoływaniu emocji u oglądającego. Nie jest to może zbyt odkrywcza "rozprawa" na temat natury ludzkiej i tego, że w każdym z nas drzemie bestia (kwestia tylko okoliczności, w których ukaże ona swe oblicze) - ale ogląda się ją świetnie i z "wypiekami na twarzy". Moja ocena: 7-/10.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/1156-horrory/page/43/#findComment-285688
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

  • Posty:  10 210
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Hiszpański Cyrk ("Balada triste de trompeta". 2010r.)

 

"Opowieść rozpoczyna się w 1937 roku, ukazując początki hiszpańskiej wojny domowej, wcielenie do rebelii, aresztowanie i uwięzienie klowna, który jest ojcem (małego wówczas) Javiera. Właściwie niewiele wiadomo o tym, co się z chłopcem działo w czasie frankistowskich rządów. Fabuła przenosi się do roku 1973, a więc schyłkowego okresu rządów Franco. Javier podejmuje pracę jako „smutny” klown w cyrku, idąc tym samym w ślady ojca i dziadka, czyli wielopokoleniowej tradycji. Tam poznaje piękną akrobatkę, Natalię. Między nimi rodzi się zakazane uczucie. Zakazane, bo kobieta jest związana z sadystycznym Sergio, „wesołym klownem”, który właściwie rządzi cyrkiem. Gdy mężczyzna odkrywa zdradę Natalii, ciężko bije Javiera. Po krótkim pobycie w szpitalu „smutny” klown oddaje z nawiązką odniesione rany, potwornie szpecąc twarz rywala. Dla obu mężczyzn to pewien koniec. Javier musi uciekać przed policją, a szpetny Sergio nie może już pracować jako klown. Koniec dotychczasowego życia to także początek innego, naznaczonego w obu wypadkach krwawą ścieżką przemocy."

 

Powiem szczerze, że sięgnąłem po ten film tylko dlatego, że lubię obrazy z motywami cyrkowymi (vide: "Santa Sangre" Jodorowsky'ego, czy "Człowiek-Słoń" Lyncha), nie nastawiając się na nic zbyt porywającego, choć osoba reżysera (Alex de la Iglesia) była mi już wcześniej znana z dobrej strony. Jakoś te wszystkie odniesienia do wojny domowej w Hiszpanii średnio mnie pociągały, ale okazało się jednak, że właśnie dzięki nim, najnowszy film Hiszpana można rozpatrywać na dwóch płaszczyznach - tak tej "dosłownej", jak i alegorycznej, co z miejsca podnosi wartość "Hiszpańskiego Cyrku" w moich oczach.

Z jednej więc strony mamy niby sztampową - ale niesamowicie wciągającą i barwnie opowiedzianą - historię miłosnego trójkąta pomiędzy sadystycznym "Wesołym Klownem", piękną Akrobatką i wrażliwym "Smutnym Klownem". Historię, w której Natalia - będąca niemal niczym femme fatale (choć nie do końca, bo jednak w jej postępowaniu brak premedytacji) poprzez swoją niemożność dokonania wyboru (pożąda zarówno "Wesołego Klowna", który fascynuje ją erotycznie - jako typowy „Samiec Alfa”, jak i "Smutnego Klowna", który pociąga ją swoją wrażliwością i opiekuńczością) staje się katalizatorem wydarzeń, które nakręcą całą spiralę przemocy i staną się preludium do wszechogarniającego szaleństwa, które pochłonie całą trójkę, sprawiając, że nic nie będzie już takie jak dawniej...

Wszystko to opowiedziane jest bardzo sprawnie (widz nie nudzi się ani przez chwilę) i atrakcyjnie od strony wizualnej. Gra aktorska jest świetna (nie tylko dwójki antagonistów, jak i samej Akrobatki - ale także w kwestii ról drugoplanowych), a niektóre ujęcia są niesamowicie surrealistyczne (np. scena snu Smutnego Klowna) i groteskowe (np. przemiana i szaleństwo "Smutnego"). Wszystko to jest spowite ciężkim, czarnym humorem (choć są to tylko momenty i łatwo je przeoczyć), który sprawia, że film ciężko jest jednoznacznie zaklasyfikować (ja dostrzegam tu elementy horroru, mrocznego thrillera, dramatu, a nawet tragi-komedii). Reżyser - wg mnie - z premedytacją (co często jest mu zarzucane jako "niedoróbka") popada w skrajność, momentami zalewając ekran scenami, które epatują ogromną dawką brutalności, czy wręcz odrealnionego szaleństwa. Wszystko to jednak ma na celu pokazanie drugiego dna filmu i prosty przekaz, że "historia miłosnego trójkąta", to nie wszystko, o czym chciał powiedzieć Iglesia w "Hiszpańskim Cyrku"...

Dochodzimy tutaj do drugiej, alegorycznej, warstwy filmu, ponieważ nie bez przyczyny reżyser umiejscowił jego akcję w czasach wielkich przemian i rewolucji...

Jeżeli przyjmiemy, że chory konflikt pomiędzy Klownami, to przenośnia wojny domowej w Hiszpanii i dwóch zwalczających się stron, a Piękna Natalia - to symbol Hiszpanii, o którą toczy się ta walka, a która to walka prowadzi tylko do permanentnego szaleństwa i destrukcji - film nabiera zupełnie innego wymiaru i zaczynamy dostrzegać pewne szczegóły, które pozwalają nam na głębszą interpretację tego obrazu (świetny motyw, kiedy Smutny Klown spotyka członków terrorystycznej grupy ETA i zadaje pozornie niewinne pytanie: "a Wy - z jakiego jesteście cyrku?". Niby zabawne, ale też jakże tragiczne w swym wydźwięku, bo dostrzegamy, że rewolucja przeprowadzona na bazie przemocy, rodzi tylko kolejną przemoc i ta spirala będzie się nakręcać tak długo, jak długo rodzić się będą następne pokolenia wychowane w duchu zemsty i idei rozwiązań siłowych).

Nie ważne, czy film ogląda się jak zwykłą historię, czy stara się analizować głębiej - obraz Iglesii wciąga tak, zarówno samą, smutną opowieścią, jak i całą jej wizualną (świetne zdjęcia) oraz werbalną (dobrze dopasowana muzyka) stroną. Nawet na płaszczyźnie podstawowej, "Hiszpański Cyrk" ma swoją głębię i niesie także ostrzeżenie (a więc nie jest to jakaś bezwartościowa historyjka), że walcząc z potworami, należy uważać, aby samemu nie stać się potworem. Poza tym, pokazuje, że miłość - pomimo iż piękne i wzniosłe uczucie, opiewane przez poetów - jeżeli rodzi się na "chorym gruncie", może mieć siłę niesamowicie destrukcyjną, tak dla jednostek (Klowni i Akrobatka), jak i całych narodów (alegoryczna Hiszpania). Moja ocena: 7/10.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/1156-horrory/page/43/#findComment-289127
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...

  • Posty:  10 210
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Sleep Tight ("Mientras Duermes". 2011r.)

"Bohaterem filmu jest César, który pracuje jako woźny i ktoś w rodzaju opiekuna kamienicy mieszkalnej. Zajmuje się tam wszystkim, od otwierania rano drzwi windy, gdy mieszkańcy wychodzą, aż po dezynfekcję, podlewanie kwiatów czy sortowanie poczty. Wydaje się być człowiekiem w zasadzie bezbarwnym, nieciekawym i właściwie niezauważanym przez mieszkańców (z niewielkimi wyjątkami), czyli idealnym człowiekiem na swoim stanowisku. Wprawdzie znają go tu wszyscy, ale nikt niczego właściwie o nim nie wie. César skrywa jednak głęboko tajemnicę, która rzuca na niego zupełnie inne światło. Jest to osoba organicznie niezdolna do odczuwania szczęścia, a jedyną motywacją do dalszego życia jest dla niego zadawanie cierpienia ludziom szczęśliwym. Proceder ten musi trwać już od dawna, ponieważ miejsce, w którym zastajemy go w filmie, jest jego kolejną z rzędu posadą, a zatem z każdej poprzedniej wyrzucano go za zachowanie, jakie prezentuje. Obiektem jego szczególnej afektacji jest obecnie Clara, szalenie atrakcyjna kobieta, która roztacza wokół siebie aurę radości i lekkości bytu, co jest dla Césara nie do zniesienia. Jego misją, której poświęca każdą wolną od pracy chwilę i wszelkie myśli jest, jak sam mówi: 'zmazanie uśmiechu z twarzy tej zdziry'..."

 

W prawdzie "Sleep Tight" to nie klasyczny horror, a raczej mroczny thriller z nurtu "stalker movies", są w nim jednak momenty niczym w rasowym horrorze i film ten powinien zadowolić fanów zarówno jednego jak i drugiego gatunku.

To co sprawia, że "Słodkich Snów" przyciąga uwagę widza od pierwszej sceny, aż po świetny finał - jest przede wszystkim postać głównego "bohatera" (dość przewrotnie to brzmi), oraz realizm zdarzeń. Oglądając ten hiszpański obraz, trudno się oprzeć myślom, że tego typu sytuacje (choć może nie aż tak skrajne) spokojnie mogłyby mieć miejsce w rzeczywistości, przez co oaza bezpieczeństwa - jakim jest nasz dom - traci bezpowrotnie swoją otoczkę "nietykalnego azylu", a to potrafi wywołać już prawdziwe ciarki na plecach...

Co do głównej postaci Cesara, to dawno w tego typu filmach (w końcu to nie dramaty psychologiczne) nie widziałem tak złożonej postaci, wywołującej u widza tak ambiwalentne uczucia. Z jednej strony Cesar budzi współczucie, bo to życiowy rozbitek, jednostka poszkodowana przez naturę (facet nie potrafi odczuwać szczęścia i pomimo prób walczenia z tym - nie potrafi tego zmienić), człowiek wiodący smutne, bezbarwne i niemal pozbawione celu życie, który przez większość mieszkańców traktowany jest jak element wystroju kamienicy. Widząc go budzącego się co rano i otwierającego z przerażeniem oczy niczym Adaś Miauczyński z "Dnia Świra" (na zasadzie: "czeka mnie kolejna walka, aby przeżyć kolejny dzień") - trudno nie poczuć choć odrobiny smutku i litości nad tą zepchniętą na margines życia jednostką... Z drugiej jednak strony, Cesar to bezwzględny drapieżnik, który za "życiową misję" (na zasadzie: "nie mogę czuć szczęścia, to sprawię abyście wy byli nieszczęśliwi, przez co nie będziecie mnie kłuć po oczach swoją radością!") obrał sobie unieszczęśliwianie innych i jest w tym co robi cholernie konsekwentny i skuteczny. Tak jak na samym początku jego "akcje" mogą budzić oburzenie, ale są stosunkowo mało szkodliwe i bardziej przypominają złośliwe żarty (sprytny zabieg reżysera, przez który widz zaczyna momentami nawet lekko sympatyzować z bohaterem i trzymać za niego kciuki, żeby nie został przyłapany), a nawet można je tłumaczyć potrzebą bliskości drugiego człowieka, tak z czasem - a raczej w pewnych momentach (vide: rozmowa z dziewczynką na balkonie, rozmowa z "Psią Sąsiadką", sceny z matką, czy sam finał) - wychodzi z niego czyste zło i Cesar z ciapowatego nieudacznika, którym nam się na początku jawił, staje się dla widza prawdziwym Aniołem Zagłady, który pod maską bezbarwnego, poszkodowanego przez życie outsidera, skrywa iście diabelskie oblicze. W pewnym momencie, łapiemy się na tym, że daliśmy się zwieść jego postaci (niech mi ktoś powie, że choćby podświadomie nie trzymał kciuków za Cesara, kiedy ten się "obudził pod materacem" i usiłował uciec z pokoju...:), podobnie jak mieszkańcy kamienicy - za co należy się spore uznanie reżyserowi (nie każdy potrafi tak gładko wkręcić widza).

Poza tym, rola Cesara jest odegrana na prawdę wyśmienicie i Luis Tosar, ze swoją aparycją, smutnymi oczami oraz grą ciałem i twarzą - wypada tu mega wiarygodnie. Wprost nie mogłem uwierzyć, gdy później przeczytałem, że to właśnie on grał rolę twardziela "Macochy", trzęsącego całym więzieniem, w filmie "Celda 211". Nie trzeba chyba lepszej rekomendacji dla jego warsztatu aktorskiego...

Po drugiej stronie barykady dostaliśmy Martę Eturę, która jest śliczna, seksowna i wręcz promieniująca radością życia. Widz oglądając ją na ekranie, wcale się nie dziwi dlaczego Cesar - ze swoją przypadłością absolutnego braku empatii - patrząc na tego typu osoby czuje się jeszcze gorzej. Bohaterka przez nią grana, pomimo prób Cesara, nie daje się tak łatwo złamać (nadal zachowuje pogodę ducha i uśmiech na twarzy), przez co główny bohater sięga po coraz bardziej skrajne środki, a spirala przemocy się coraz bardziej nakręca, prowadząc do tragicznego finału.

Sam finał jest dodatkowym plusem tego filmu. Nie chcę zbyt wiele z niego zdradzać, żeby uniknąć spoilerów i nie zepsuć komuś zabawy, ale powiem tylko tyle, że reżyser nie skopał tutaj sprawy i zakończenie stanowi swoistą kropkę nad "i", pokazując nam całą prawdę o Cesarze.

Reasumując - "Sleep Tight" to kolejny przykład tego, że horror/thriller hiszpański trzyma wciąż wysoki poziom. Samo nazwisko reżysera (Jaume Balagueró, twórca serii [REC]) stanowi już niezłą rekomendację, a ten film tylko potwierdza, że Hiszpan jest nadal w świetnej formie. Ciekawy pomysł, niezła psychologia postaci, umiejętne operowanie napięciem (które nie opuszcza widza ani na chwilę, aż do samego końca), spora dawka grozy (ciekawe ile osób po jego projekcji poczuje choć przez chwilę, że jego dom nie jest wcale taką oazą bezpieczeństwa jak wydawało się wcześniej?), oraz konkretne zakończenie - wszystko to sprawia, że na spokojnie mogę polecić tą pozycję każdemu fanowi zarówno horrorów jak i mrocznych thrillerów. Moja ocena: 7/10.

 

P.S. To smutne, że na napisanie tej recenzji musiałem czekać aż od 4 czerwca, ponieważ do tego momentu nie trafiłem na żaden horror/thriller (a oglądam tego sporo), który byłby wart tego, aby poświęcić mu czas na napisanie dłuższej recenzji. Niestety nadal panuje w tych gatunkach (zwłaszcza w horrorze) straszna posucha, a prze-hype'owane pozycje pokroju "Dom w głębi lasu", są tylko tego potwierdzeniem.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/1156-horrory/page/43/#findComment-300874
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...

  • Posty:  13
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  24.07.2012
  • Status:  Offline

Zaciekawił mnie temat, przejrzałem cały. :) W życiu wielu horrorów nie ogladałem.

Widziałem:

* Piła 1,2,3,4

* Oszukać Przeznaczenie 1,2,3,4,5 - 1 i 2 majstersztyk, strasznie mi się spodobały.

* Koszmar minionego lata

* Ring

* Laleczka Czaki

* Hotel Śmierci (?) z Kanem.

* Ostatni dom po lewej

* Dom ciał woskowych

Pewnie znalazloby się więcej, ale teraz nie moge sobie przypomnieć.

 

Postanowiłem nadrobić zaległosci.

 

Najcześciej wymianiane w dyskusji były:

- Lśnienie

- Zejscie

- Wzgorza maja oczy

- REC

- 1408

- One missed call

 

Najbardziej zaciekawił mnie REC. Lecz po przeczytaniu recenzji i reakcji innych widzów, stwierdziłem, że to za duży hardcore jak na początek. Lepiej zacząć od czegoś lżejszego.

 

Obejrzałem One missed call - pomysł na film nawet mi się spodobał. Ale realizacja - tragedia. W filmie nie było nic strasznego. Kompletnie nic się nie działo. Zabójstwa wrecz śmieszne.

Może coś przeoczyłem, ale do tej pory nie wiem, czemu ten duch dziewczynki zmarłej na astme, mordował. Osobiście nie polecam tego filmu. Szkoda czasu, lepiej trzasnąc oszukać przeznaczenie.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/1156-horrory/page/43/#findComment-308261
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 551
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.12.2006
  • Status:  Offline

Bez przesady z tym hardcorem, imo .rec to film BARDZO przeciętny, nie mówiąc o kolejnych częściach, które były momentami wręcz idiotyczne.

A co do One Missed Call, to oglądałeś amerykański-shit-remake czy oryginalny Chakushin Ari ?

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/1156-horrory/page/43/#findComment-308262
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  13
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  24.07.2012
  • Status:  Offline

Ten z 2008.

 

Ogromna jest różnica między oryginałem, a tym badziewiem?

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/1156-horrory/page/43/#findComment-308263
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 551
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.12.2006
  • Status:  Offline

Ogromna. Wersją US to marna imitacja + dodanie wielu niepotrzebnych scen. Oryginał trzymał w napięciu, oglądając remake czułem się jakbym oglądał jakąś komedie scifi. :glupi:

 

Ale tak też jest z wieloma innymi filmami wzorowanymi na azjatyckich oryginałach - Shutter (szczytem już było obsadzenie akcji w Tokio gdzie oryginał jest z Tajlandii), Dark Water itd. itp.

Trzymaj się z dala od takich filmów :P

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/1156-horrory/page/43/#findComment-308266
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  13
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  24.07.2012
  • Status:  Offline

A remake "last house on the left" tez mocno odbiega od oryginalu?

 

Remake oglądałem i nawet przypadł mi do gustu.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/1156-horrory/page/43/#findComment-308268
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  212
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  29.09.2008
  • Status:  Offline

Zdecydowanie lepsza wersja jest z 1972 roku, w której to gra największy pojeb wszech czasów, czyli David Hess :D. Zajebisty aktor, jeśli chodzi o postaci psychopatów. No i warto obejrzeć, bo to protoplasta wszelkiej maści horrorów z lat późnych 70 i 80.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/1156-horrory/page/43/#findComment-308286
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  13
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  24.07.2012
  • Status:  Offline

Licze, ze ktoś będzie wiedział o jaki film chodzi.

Oglądałem, gdy byłem małym dzieciakiem. Wtedy się bałem. :)

Akcja rozgrywa się w Halloween, grupka nastolatków miała jakąś tam maskę do straszenia ludzi, później się okazało, że jeden z nich nie mógł jej zdjąć.

Co się działo później nie pamiętam.

 

Ktoś poda tytuł?

 

[ Dodano: 2012-12-28, 16:06 ]

Kolejne dwa filmy obejrzane:

 

* Smakosz 2001.

Początek fajny, podobało mi się jak jeden z bohaterów odkrył dzieło Smakosza. Film podobał mi się do momentu pojawienia się tytułowego Smakosza.

 

Niezniszczalny nietoperz? Który był ciągle głodny? Tata Rybacka? :D

Bać też się tam nie było czego.

 

* Lęk(2007) Shrooms

No tu już było lepiej.

Trzymało w napięciu, przez cały film nie było wiadomo kto morduje. Kilka razy wyskoczyła jakaś morda, można było się przestraszyć. Zakończenie poezja. :)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/1156-horrory/page/43/#findComment-308302
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 551
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.12.2006
  • Status:  Offline

Oglądałem, gdy byłem małym dzieciakiem. Wtedy się bałem. :)

Akcja rozgrywa się w Halloween, grupka nastolatków miała jakąś tam maskę do straszenia ludzi, później się okazało, że jeden z nich nie mógł jej zdjąć.

Co się działo później nie pamiętam.

Był na dawnym Fox Kids taki program "Gęsia Skórka" - takie horrorkowe historie dla nastolatków. Jeden z odcinków był bardzo podobny do tego co opisujesz więc może to to ?:)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/1156-horrory/page/43/#findComment-308316
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  13
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  24.07.2012
  • Status:  Offline

Wydaje mi się, że to był film pełnometrażowy i leciał na TVN7.

 

Gęsią skórke pamietam przez mgłe. :)

 

[ Dodano: 2012-12-28, 16:50 ]

BTW Istnieje mozliwosc zmiany nicku?

 

wygasnie.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/1156-horrory/page/43/#findComment-308319
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

  • Posty:  10 210
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Obejrzałem ostatnio kilka ciekawych krótkometrażówek.

 

Love Hurts (2009)

 

"Bohaterką filmu jest młoda kobieta, która po kłótni z chłopakiem – zajście musiało mieć dramatyczny przebieg – postanawia znaleźć schronienie w damskiej ubikacji mieszczącej się w restauracji lub klubie. Kiedy dziewczyna próbuje się uspokoić, nagle jej uwagę przykuwa ciche wołanie o pomoc. Zdezorientowana bohaterka natychmiast próbuje zlokalizować źródło dźwięku. Po chwili dostrzega wydobywającą się spod drzwi jednej z kabin strugę krwi. Coraz bardziej zlękniona stara się nawiązać kontakt z tajemniczą osobą. W pewnym momencie dziewczyna nie wytrzymuje napięcia i postanawia jak najszybciej wydostać się z budzącego grozę miejsca. To jednak okazuje się niemożliwe, bo ktoś postanowił uwięzić ją w toalecie. "

 

Niezła, trzymająca w napięciu krótkometrażówka. Reżyser bardzo sprawnie buduje tu grozę i wywołuje niepokój u oglądającego. Jak na 6 minut, to jest lepiej niż nieźle. Fajnie wykorzystany motyw "zwykłego miejsca" (miejska toaleta), które w odpowiednich warunkach może nieźle przerazić. Moja ocena: 6,5/10

 

Do obejrzenia:

 

 

Red Balloon (2010)

"Julie, młoda opiekunka do dzieci, spędza wieczór na pilnowaniu kilkuletniej Dorothy. Dziewczynka leży już w łóżku, Julie natomiast umila sobie czas telefonami do przyjaciółki i oglądaniem telewizji na kanapie w salonie. Co jakiś czas z pokoju Dorothy dobiegają jednak niepokojące krzyki. Za każdym razem gdy opiekunka wchodzi do pokoju, dziecko stoi na łóżeczku i patrzy, na leżące w kącie pluszowe zabawki. Zaniepokojona Julie dzwoni do rodziców Dorothy, aby dowiedzieć się czy ta miała już wcześniej podobne problemy ze snem..."

 

Świetna praca kamery, niezły klimat i bardzo solidnie budowane napięcie. Dobra, przekonująca gra aktorska głównej bohaterki, czego nie można niestety powiedzieć o "młodej". Warto poświęcić te 13 minut :wink: Moja ocena: 6/10

 

Do obejrzenia:

 

 

Kitchen Sink (1989)

 

"Pewnego dnia młoda kobieta w odpływie zlewu kuchennego znajduje kosmyk czarnych włosów. Chcąc pozbyć się paskudztwa, postanawia je wyciągnąć. Dość szybko bohaterka orientuje się, iż ciemne zwoje nie są włosami. Na ich końcu bowiem znajduje się płód humanoidalnej istoty. Kobieta przerażona znaleziskiem wyrzuca je do śmieci. Później wiedziona irracjonalnym odruchem wrzuca stworzenie do wanny wypełnionej wodą. Ta okazuje się być substancją odżywczą, dzięki której płód może się rozwijać. Po niedługim czasie bohaterka znajduje w swej łazience... dorosłego mężczyznę. Zlękniona całą sytuacją decyduje się jednak zaopiekować nieprzytomnym człowiekiem. Z czasem zaczyna on budzić w niej niezdrową fascynację. Kobieta myje go, znajduje mu ubranie, pewnej nocy śpi z nim w jednym łóżku. I kiedy wreszcie godzi się z tym, iż nigdy nie pozna jego tajemnicy, mężczyzna odzyskuje przytomność..."

 

Coś dla fanów Lyncha (klimat jak z sennego koszmaru) i Cronenberga (epatowanie cielesnością). Daje się wyczuć podobieństwo do Eraserhead. Jako całość mimo wszystko jednak nie powala (bardzo nierówny. Po intrygującym początku, dostajemy dość przeciętny ciąg dalszy), choć jest tu spora dawka surrealizmu, klimatu i niezłej muzyki (bardzo mocna strona tego shorta). Moja ocena: 5,5/10, bo apetyt został mocno rozbudzony, a finalnie potencjału nie wykorzystano w pełni. Jednak te 13 minut spokojnie można poświęcić, chociażby dla lynch'owego klimatu :wink:

 

Do obejrzenia: http://www.youtube.com/watch?v=PZCMXKoO6pE

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/1156-horrory/page/43/#findComment-314514
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

  • Posty:  2 885
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  24.05.2008
  • Status:  Offline

Skoro -Raven-, skupił się ostatnio na oglądaniu krótkometrażowych filmów grozy to i ja spróbuję. Choć w sumie nie wiem czy mogę zaliczyć ten film do "krótkometrażówek" (trwa około 40 minut). Mianowicie oglądałem ostatnio azjatycki dreszczowiec "Haze"w reżyserii Shinyi Tsukamoto. Film opowiada historię mężczyzny, który pewnego dnia budzi się w ciemnym, brudnym i bardzo wąskim korytarzu. Nie pamięta kim jest i skąd się tu wziął. W dodatku odkrywa że ma paskudną ranę brzucha, która sprawia że powoli się on wykrwawia. Po jakimś czasie spotyka młodą kobietę, która również znalazła się tutaj w niewyjaśnionych okolicznościach. Razem postanawiają uciec z tego dziwnego miejsca...

Film nieźle ryje czachę (genialny podkład muzyczny) i przytłacza swoją klaustrofobicznym klimatem. Jest naprawdę wciągający (widz nie wie co czai się za kolejnym rogiem korytarza) przez co możemy się idealnie wczuć w postać głównego bohatera. Zakończenie, mimo nie nie wyjaśnia w zasadzie nic to jest to w mojej ocenie plusem, gdyż każdy może sobie zinterpretować film na swój sposób

 

Film (z angielskimi napisami) można obejrzeć tutaj------> TUTAJ

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/1156-horrory/page/43/#findComment-318634
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • CzaQ
      Czytam fabułę i to jest film dla mnie Niestety nie oglądałem, ale posiłkując się jednym z najlepszych oraz w sumie moim pierwszym 'skeczem' ze "Śmierci na 1000 sposobów" zaryzykuję :  Tam było podobnie - kolega patrzy, a parka w lesie się dyma. Chłop, więc zaczął tyrać kiepana, ale mu było mało. Na szczęście nieopodal przechodził szop pracz, więc chłop go myk i zaczął posuwać. Szop w końcu się wyrwał i utarmosił jegomościowi Wacka   Podejrzewam, że nie będzie to samo, ale postanowiłem się podzielić  
    • -Raven-
      Film Doom Generation. W jednej ze scen, jeden z trójki bohaterów podgląda pozostałą dwójkę jak się dymają. Co było kontrowersyjnego w tej scenie?
    • CzaQ
      Nowy Rok, Nowa Era! Yuhuuu!  Otwarcie sezonu, czyli coś się wydarzy. Pewnie jakiś pas zmieni właściciela, będą epizodyczne występy itd.  Post będzie trochę inny niż zwykle, ale mam nadzieję, że się będzie podobał.  Na początek paczka wideo - jak zwykle dobra w W. Tryplak już kłamie, że sold out arena kiedy pełno siedzeń wolnych i od razu mu nos rośnie Na początek wychodzi The Rock ze skiepszczonym theme songiem. Pierwszy zgrzyt, wolałem riffy. I.... gra face'a znowu? WTF.. to było szybkie. W dodatku póżniej te materiały wideo z backstage'a i cała otoczka jego feudów szlag trafił. Solo Sikoa czeka na Rzymka w walce stołów. Rzymianinowi polepszyli theme song. Ten wstęp dużo daje. Pełno interwencji oraz wygrana Romualda?! Niesłuchane, wręcz niewiarygodne. Mamy teaser nowego zawodnika. Zapauzowałem. Co tu pisze? Penera? Penra? A może Penta ;>  Ciekawie.  Royal Rumble w przyszłym roku w Riyadzie.. czyli będzie niesłychane gówno. Quiz : Co zawsze CzaQ robi jak @ KyRenLo  wrzuca nowe foty dupeczek? :  Cena przemowa. Aż zapomniałem, ze to jego ostatni rok... I musiał przypomnieć jak zmaścili jego pojedynek z Takerem. Boże co za bookingowe gówno to było., Istny samograj tak spierdolić. Ale przyzwyczaili nas. OK, jestem pewny, że tę edycję RR wygra Jasiexor. Wydaję mi się, że nie pójdzie po pas WWE tylko WHC bo tego nowego WHC jeszcze nie miał. Gunther przegra z Ortonem i będzie Cena vs Orton part 67 z tym, że jak Joshua wygra będzie jako jedyny mistrzem 17 razy w karierze, a więc przebije Flaira. Natomiast Kodas zmierzy się z Pancurem o główny pas. I mamy main eventy obu nocy. Może jeszcze tak się przytrafi, że Randall dobije do 16 razy pas i zwakuje po czym oboje z Jasiem będą mogli zostać rekordzistami - to by było stawka. Aczkolwiek nie wiem ile razy Orton miał pas i nie chce mi się sprawdzać. O rany. X pac wygląda jak na święta zjadł X paca i stał się Bully Rayem. Powiedzcie, że nie! :   Livka Brazil vs Ryja Ripley - no i mamy obiecany title match. Jeśli jedyny to będzie zmiana. And there it is. Nowa mistrzyni. Co za zaskoczenie. Za to po walce Domino dostał w jajka, a Andrzej zaliczył cameo. Przyjechał, zebrał czek, popozował z fajną duperą i tyle go widzieli. Jeszcze zbotchował (jak kogoś ominęło ) : https://www.youtube.com/watch?v=VK-4MnsfAIA&ab_channel=VogulePoland24 Jeszcze jedno - czy Alienowej czasem nie było widać sutka w tym przydużawym staniku? O fuck! Bayley na backstage'u. Chyba trochę podjadła na święta.  https://www.youtube.com/watch?v=LKuriXNyZeY&ab_channel=ReptilianinSHOTY kurde ta Lyra Valkyrie'a fajna jest! "Main Event' Jey Uso vs Drew McIntyre. A, czyli wychodzi na to, że chłopaki w końcu spadli z hierarchi. Tak mi się przynajmniej zdaję. I mam nadzieję. Drew aż się zesrał na rzadko :  Nowa zabawa! Tu macie template Drew jak sra - wklejcie go w najzabawniejszym miejscu :   Wchodzi kolejny epizod tym razem Hulk Hogan. A gdzie Colby Covington? ;d Na koniec walka wieczoru CM Punk vs Seth Rollins.  Jeszcze kilka lat temu powiedziałbym, że najlepsi ringowo zawodnicy, teraz to ci na najwyższym szczeblu, którzy jako tako się prezentują choć Punkowiec ostatnio nie zachwyca. To XXX na plecach Filipa to w końcu oznaka, że założył konto na Pornhubie w końcu i nadaje z AJ Lee?  Ogólnie spoko walka - dużo się działo było kradnięcie finisherów, przełamywania, zmiana przewag i 'dramatyczny' finish.  Phil wygrywa? Wow, nowe, nie znałem.  Ogólnie spoko gala. Tutaj mały dodatek.  Polskie akcenty @ MattDevitto :      I na koniec mały bonus, czyli już typowy mem o netflixie tym razem w 'naszym' wydaniu     Nawet dobry odcinek, ciekawe ile taki poziom się utrzyma
    • Jeffrey Nero
      Jak tylko ogłosili tą galę w Australii to wiedziałem, że raczej na 99% wygra Toni. Casey Lee ostatnio trenowała z Mercedes Mone też jest z Australii może dla dobrej reakcji zaliczy tam debiut.
    • PTW
      TO SIĘ DZIEJE! Na sobotniej gali oficjalnie rozpoczynamy turniej o pas mistrzowski kobiet! <3 <3 <3 PTW Women's Championship Tournament Diana Strong vs. Amy Heartbeat Zapowiadaliśmy, zapowiadaliśmy i zapowiadaliśmy, w końcu czas spełnić obietnicę! :) Na gali 11 stycznia odbędzie się walka otwierająca turniej o mistrzowskie złoto pań i zapowiada się niezwykle smakowicie! Nasza rodzynka Dianę Strong, która wydaje się murowaną faworytką do zdobycia tytułu będzie podejmować świetną zawodniczkę z Niemiec - Amy Heartbeat! Siłaczki z Zakopanego przedstawiać nie trzeba, bo czyny mówią więcej niż słowa, a ona zrobiła w i dla PTW tyle, że jest niepodważalnie jedną z twarzy federacji. Pozostaje pytanie czy presja oczekiwań ze wszystkich stron nie okaże się bardziej przeszkodą niż pomocą? Na to na pewno liczy Amy, czyli niezwykle pozytywnie nastawiona do świata wojowniczka, która dzieli się z fanami i przeciwniczkami miłością, ale na czas tej walki będzie musiała włączyć szósty bieg i znaleźć w sobie sportową ambicję i agresję - w końcu na zwyciężczynię tego wyścigu czeka na mecie pas mistrzowski! To co, Diana z pierwszym krokiem ku temu, co jej się po prostu należy, czy szok i niedowierzanie po upsecie stulecia? DOWIEMY SIĘ JUŻ W SOBOTĘ! :) Przeczytaj wpis na oficjalnym fanpage PTW.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...